Stosowanie substancji potencjalnie szkodliwych w celach leczniczych ma w medycynie długą tradycję, pełną paradoksów. Trucizny mogą okazać się lekarstwami, a leki – śmiertelnymi zagrożeniami. Wokół psylocybiny, związku bioaktywnego pozyskiwanego z grzybów halucynogennych, narosło wiele kontrowersji – czy jej stosowanie może przynieść korzyści dla zdrowia, a jeśli tak, to czy jest to całkowicie bezpieczne? Oto rzetelne źródło informacji o tej coraz bardziej popularnej substancji.
Grzyby są naturalnym źródłem niektórych z najpotężniejszych toksyn na Ziemi, które co roku powodują śmierć tysięcy osób. Niektóre z nich nie szkodzą bezpośrednio, ale mogą wpływać na stan umysłu człowieka, wywołując halucynacje, pobudzenie czy nawet stany paranoiczne. To właśnie w tych „magicznych” grzybach występuje psylocybina.
Wierzy się, że już w epoce paleozoicznej nasi pradawni przodkowie mieli na swój sposób wykorzystywać grzyby – zarówno jako element diety, jak i narzędzie samoleczenia. Naukowcy uważają, że grzyby z rodzaju Psilocybe istniały już ponad 5 milionów lat temu, co sugeruje, że wczesni hominidzi mogli doświadczać psychodelicznych stanów po ich spożyciu.
Grzyby zawierające psylocybinę – identyfikuje się ponad 200 różnych gatunków – występują na całym globie, co potwierdza teorię o ich wczesnym wykorzystaniu przez naszych przodków. Bardziej precyzyjne dowody na to dostarczają źródła historyczne z czasów starożytnych. Zgodnie z nimi, grzyby z rodzaju Psilocybe były powszechnie stosowane około 9-6 tysięcy lat temu w różnych regionach Afryki, Ameryki Środkowej i nawet Hiszpanii. Warto dodać, że psylocybina jest również obecna w grzybach innych rodzajów, takich jak Gymnopilus, Panaeolus czy Copelandia.
Znaczna liczba gatunków psychodelicznych rośnie w Meksyku (ponad 50), ale występują też w Kanadzie i USA (ponad 20), Europie (16) oraz Azji (15). Zwykle są to małe grzyby blaszkowe o ciemnych zarodnikach, które można spotkać w lasach i na łąkach, na żyznej glebie.